W kierunku zachodzącego słońca - recenzja l pierwszy patronat

Długi jesienny wieczór, jest zimno a deszcz za oknem i coraz wcześniejszy mrok nie zachęca do wychodzenia z domu? Po długim dniu w szkole/ pracy jedyne o czym marzysz to ciepłe skarpety, koc i gorąca herbata? Mam dla Ciebie coś co idealnie wpasuje się w klimat tego jesiennego trio - książka Haliny Strzeleckiej „ W kierunku zachodzącego słońca” Sięgałam po tę pozycję z dużym uśmiechem, bo choć nie zabrakło elementów nieco typowych dla gatunku, to naprawdę przyjemna lektura. Piękna, spełniona zawodowo kobieta i syn właściciela firmy w której pracuje, poznają się zupełnie przypadkiem podczas jednej z podróży służbowych. Dodatkowo wątek prześladującego byłego chłopaka, który oszukał ukochaną – zdawać by się mogło że to taka typowa historia miłosna jakich wiele... momentami śledząc wzrokiem słowa, które budują historię ciężko się z tym nie zgodzić, ale skoro „W kierunku zachodzącego słońca” to kolejna, typowa romantyczna opowieść – to czy warto po nią ...